wtorek, 5 listopada 2013

Cudowna terapia

Opowiem Wam o cudownej terapii.
Kalisz to śliczne, miasto.Wiążą się z nim  moje miłe wspomnienia.
  W Kaliszu odbywa się jeden z piękniejszych festiwali Schola Cantorum. Do dzisiaj dyrektorem festiwalu jest mój przyjaciel , Tadeusz.Jest to świetny organizator każdego modułu tego festiwalu. W trakcie jego trwania, dzieci i młodzież mają możliwość zaprezentowania swoich umiejętności na wielu kaliskich scenach.
  Cały Kalisz w okresie ferii zimowych rozbrzmiewa muzyką dawną, budząc w odbiorcach wiele uszlachetniających duszę , wzruszeń. Na festiwal przybywają każdego roku obserwatorzy, którzy uczestniczą w szkoleniach, konferencjach, itp .Należałam przez wiele lat do tej właśnie grupy. Moje koleżanki i koledzy stanowili zawsze niezwykle twórczą, ale i barwną grupę osób- organizatorów, a zarazem biorców kultury przez wielkie "K".
  To było w 1987 roku. Po emocjach konkursowych wieczorów postanowiliśmy pójść na uroczystą kolację do restauracji hotelu "Prosna." Było to najbardziej eleganckie miejsce w Kaliszu.Nic więc dziwnego, że przybyliśmy w wieczorowych strojach, budząc wręcz sensację. W królującej szarzyźnie byle jakich szaro - burych ubrań , wyglądaliśmy jak barwne ptaki z egzotycznych krajów. Cudne koronki , cekiny, koraliki, wstawki lśniącej materii w suknie kupione w zwykłych sklepach/same upiększałyśmy stroje , nadając im niecodzienny wygląd/, budziły powszechny zachwyt. Po uroczystej kolacji podszedł do nas kelner i oznajmił,że za chwilę odbędzie się wieczór taneczny, z muzyką lat sześćdziesiątych. Możemy zostać po uiszczeniu odpowiedniej opłaty.
   Zostaliśmy.
   Wieczór był cudny.Za oknami" Prosny" skrzył się w rozświetlonych lampach śnieg, a potem zaczęły wirować olbrzymie płatki śniegu. Na stolikach w szklanych naczyniach wypełnionych wodą i kwiatami
zapłonęły świece.Nastrój baśniowy.I w tym cały przepychu barw,niezwykłości,  ja , siedząca w niemym zachwycie, odbierająca cały urok świetnie zapowiadającego się wieczoru.Czarodziejski wieczór.
  No i żywa muzyka. Profesjonalny bend. Największe przeboje lat sześćdziesiątych , utwory, grane do dzisiaj, utwory,które łączą pokolenia.
   Uwielbiam taniec.Rzadko kiedy wychodziłam na tańce, bo jak było gdzie , to nie miałam z kim. Jak już było z kim, to nie miałam gdzie. Jak już miałam z kim i gdzie, to nie było  możliwości wyjścia.
   Siedziałam w kąciku licząc na to ,że ktoś poprosi mnie do tańca.
   I tak się stało .
    Przede mną zjawił się niespodziewanie mój przyjaciel  nie widziany wiele lat, Jurek, świetny choreograf i tancerz.Pojawił się , jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Przebywał także w Kaliszu,  zupełnie w innym celu, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności pojawił się w "Prośnie".
  O matko ty ma!!!Co to był za wieczór.Tańczyliśmy do białego rana.Patrzyłam na twarze bawiących się ludzi. Wszyscy wypięknieli w tańcu. Na parkiecie wirowali sami szczęśliwi ludzie.Ja także zapomniałam o udrękach codzienności.  Kłopoty w pracy, codzienne zmagania z trudną wówczas egzystencją,przestały po prostu istnieć.Tańczcie więc, jak najczęściej. Ciało w ruchu, to piękne ciało i zdrowa głowa:jasna myśl, odprężenie, zniesienie wszystkich napięć , uaktywnienie receptorów stóp, zdrowie.
  Szalejcie na parkietach, klepisku, śniegu i piasku.Zatracajcie się w tańcu, przy każdej okazji, łatwiej będzie wam znieść trudy codziennego dnia. Nie znam lepszej terapii antydepresyjnej, poprawiającej tak wybitnie samopoczucie.
Jurku, gdziekolwiek jesteś,dziękuję Ci za ten piękny wieczór i jasny poranek. Dziękuję Ci za pąsową różę i szampan ze świeżymi  truskawkami/w środku lutego i w tamtych czasach, nie wiem , jak to załatwiłeś!/ podany na zakończenie tego zabójczo uroczego balu. I Wiesz drogi Jurku, cały ten wieczór opisałam Ani, mojej przyjaciółce.Odpisała mi szybko.Treść była krótka:"Moja droga , z Twojego listu,kiedy go otwierałam, sypał się srebrny pył księżycowy, a kiedy go czytałam, światło Księżyca wypełniło mój pokój.Każdy promyk tego światła, to Twoja radość, dużo było tych promieni. Całe mnóstwo.
  Będę chroniła , jak cenny skarb wspomnienie tego wieczoru, Ciebie Jurku zachowam w sercu jako wspaniałego kolegę, tancerza , przyjaciela.Dzięki Tobie mam w sercu kolejny film przypominający o tym,że życie jest pełne cudownych niespodzianek.
  

2 komentarze:

  1. Piękna historia.. Szkoda że w życiu PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE... Wielu tak pięknych chwil życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie TANIEC powoduje że choć na chwilę zapominamy o rzeczywistości kiedy tak wirujemy prawie nad ziemią....

    OdpowiedzUsuń