poniedziałek, 20 października 2014

Straszna noc z cieciorką w roli głównej.

Myślę, że każdy w swoim życiu czegoś się bał.
Kiedy byłam małym dzieckiem, słuchałam opowieści mojego dziadka Adama o różnych wampirach, zjawach, umarłych jak żywych, którzy pojawiali się, znikali i zostawiali wśród przestraszonych ludzi poczucie niepewności.
       Dziadek opowiadał barwnie i szczegółowo tak, że można było sobie wyobrazić wszystkie te zjawy w zakrwawionych szatach, porwanych przez prześladujące ich diabły, strzygi i jakieś inne demony.
Resztę dopowiadała bogata wyobraźnia dziecka.
      Dlatego zawsze bałam się ciemności, w których nawet cień drzewa na ścianie pojawiający się dzięki wielkiej tarczy księżyca , budził respekt. Chowałam wtedy głowę pod kołdrę i wierzyłam, że złe moce mnie nie dosięgną!!
        Dziadek miał licznych słuchaczy. Im więcej ich było w domu, tym straszniejsze były opowieści.
Dziadek był niesamowitym zmyślaczem, kolorystą do tego stopnia, że nikt nie wątpił w prawdziwość jego słów.
Nawet babcia , która znała dziadka jak" zły szeląg "/nie wiem dlaczego tak się to określa/, ulegała tym opowieściom tak dalece, że szczękała zębami ze strachu, tak jak wszyscy obecni w izbie słuchacze.
      Domostwo dziadka znajdowało się z dala od wsi. Wszyscy więc ze strachem wracali polną drogą do wsi i pędzili tak, jakby rzeczywiście zgraja upiorów goniła ich od progu domu , od momentu , kiedy zamknęli drzwi.
      Też się bałam. Oczywiście słyszałam jak jakieś duchy chodzą po sieni,szarpią za klamkę, słyszałam szczękanie łańcuchów dusz potępionych. Potem okazywało się,że to hałasował mój ukochany pies, Redan.
     Minęło wiele lat, niczego się nie boję, żadnych duchów , chociaż wierzę, że są obok nas.
Jeśli się lękam to złych ludzi i osób fałszywych, gdyż one zatruć potrafią nasze życie, zniszczyć je wręcz. Od takich odcinam się na stałe i nie tłumaczę im nigdy , dlaczego.
Boję się ludzi zawistnych i podłych, którzy są gorsi od rozwścieczonego bydła /przepraszam wszystkie bydlęta/. Od tych odcinam się na zawsze, życząc im wszystkiego najlepszego.Po mojej Ziemi nie chodzą. Bóg z nimi!!!
      Pewnej nocy......
      Zdarzyło się to parę miesięcy temu.
      Jak zwykle , wieczorem, uprzątnęłam mieszkanie ,  rozłożyłam się na kanapie i  oglądałam moje ulubione programy.
Potem zgasiłam światło i ułożyłam się do snu.Na suficie tańczyły gałęzie drzew oświetlone przez uliczne latarnie. Uśmiechnęłam się do wspomnień o strasznych opowieściach dziadka Adama i jego słów:"tak, tak, tak było naprawdę.!"
       Zapadałam się coraz głębiej. Nadchodził sen.Przyjemne rozluźnienie ciała,zasnęłam.
       Obudził mnie jakiś dziwny trzask.Pomyślałam sobie, że znowu za oknem hałasuje ktoś, kto nie może odpalić silnika samochodu. Ale nie. To nie było to. Trzaski powtarzały się rytmicznie.Potem były coraz częstsze.
Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy zamknęłam wejściowe drzwi i czy przypadkiem nie wtargnął jakiś intruz. Wstałam i z duszą na ramieniu podeszłam pod drzwi. Były zamknięte. Zaświeciłam światło. Cisza i spokój. Sprawdziłam nawet wnętrza wielkiej szafy /tam mógł ktoś się schować!/ Nic.NIC nigdzie. Nawet woda z kranów nie kapała!!
        Położyłam się uspokojona.Zgasiłam światło .I się zaczęło.
        Dudnienie, zgrzytanie,świst /tak świszczą wystrzelone pociski/, brzękanie. Pomyślałam, że być może dziadek miał rację.Wyglądało to jak jęk potępionej duszy dręczonej przez strzygę, ani chybi ,to jest to!.
      W tym domu jest duch!
        Podniosłam się na kanapie i grobowym głosem  skandowałam: "kimkolwiek jesteś, pokaż swoje światło" Powtórzyłam to kilka razy. Dźwięki wydawane przez potępioną duszę umilkły, ale chwilę potem powróciły ze zdwojoną siłą.
       Zerwałam się na równe nogi i zaświeciłam wszystkie światła. Postanowiłam zbadać każdy kąt w domu.
       Z różańcem w garści przygotowałam się do walki ciemnymi siłami zła. Wiedziałam, że modląc się jestem cały czas po dobrej stronie mocy."Strzały" nie ustawały. Były coraz głośniejsze.
       Dobiegały z kuchni. No i wyjaśniło się wszystko niebawem.
       Wieczorem , w metalowym garnku namoczyłam cieciorkę na humus, który robię często , bo jest pyszny i zdrowy. To ona nabierając wody, pękając,strzelała i uderzała o pokrywkę,czyniąc hałas paraliżujący mnie nocną porą.
       Kiedy o tej nie przespanej nocy opowiadałam mojej przyjaciółce, obydwie pokładałyśmy się ze śmiechu!!
                                                                             

 Zwykła, cudowna cieciorka napędziła mi tęgiego strachu!!!




czwartek, 16 października 2014

A to Kotlina Kłodzka właśnie.....







Motyle w Lutyni na jesiennych kwiatach. Połowa października .Prawie upalnie. Góry Złote były naprawdę złote. Jesień w Lądku Zdroju, moim rodzinnym mieście, na bogato pomalowała drzewa, krzewy i kwiaty.

czwartek, 11 września 2014

Jesień idzie...


                           Już wspominamy lato, choć jeszcze zielone drzewa.
                           Gramy podzwonne ptakom, choć jeszcze świtem las śpiewa.
                           Już wspominamy morze, choć blisko tak przecież jeszcze
                           Milkną w sosnowej dali, wiersze pisane na wietrze...
Tak o umykających letnich dniach  napisał poeta, artysta, matematyk i przyjaciel wszystkich , Józio Kołodziejczyk z Lublina.
 
Zdradzieckie kolory jesieni powoli opanowują drzewa.Żółkną brzozy, klony i inne liściaste, ale zieleń jeszcze bujna, słońce świeci, niebo błękitne,trawy bajecznie  zielone...ale jesień idzie.!
Jeszcze na plaży ludzie łapią ostatnie ,letnie promienie słońca.
 

 

Niebo, jeszcze intensywnie niebieskie odbija się w tafli jeziorka i umila podróż dzikim ptakom.

Jarzębiny kłują w oczy swoją urodą i krzyczą:jesień idzie!!!
Czas na pyszną konfiturę z róży. Koszyki w garść. Taka konfitura umili nam zimowe wieczory przy herbatce.
Pakujcie do słoi , co się da. Zima jest długa, więc miło będzie , kiedy na stole pojawią się pełne letniego słońca  specjały.



wtorek, 5 sierpnia 2014

Nie było tylko księdza Mateusza...

Sandomierz jest cichym spokojnym miasteczkiem,w którym wyróżnia się niebywała ilość budowli sakralnych.Kościołów tu więcej niż ludzi.Najpiękniejszym zabytkiem jest monumentalna Katedra, która wewnątrz jest tak bogata i piękna, ze nawet ateista klęka z pokorą.Jako jedyna na świecie posiada na swoich ścianach obrazy z obrony Sandomierza przed nawałnicą Tatarów.Niektóre sceny są brutalne.Obrazy olbrzymiej wielkości budzą grozę i mówią o kruchości ludzkiego życia,bohaterstwie obrońców i indywidualnym poświęceniu jednostki dla dobra ogółu.

Szczególną urodą wyróżniają się budynki sakralne, widoczne z każdego punktu widokowego.
 
Zadbane ulice, pełne kwiatów, czystość, piękne ogrody budzą zachwyt zwiedzających.Jak zwykle byłam tam o poranku, kiedy było pusto i można było fotografować bez ograniczeń.

A tu już piękny Rynek, jeden z najpiękniejszych w Polsce. Wkrótce będzie tu pełno wycieczek.

Wyróżnia się urokliwa studnia podobna do tej w Kazimierzu.Tutaj widoczna na tle monumentalnego ratusza.

A tu Ratusz w pełnej krasie.Zwróćcie uwagę na potężne mury i wielki talent dawnego architekta.Ratusz jest imponujący.
Wielka uroda Rynku i całego Sandomierza przyciąga wielu turystów, a film z księdzem Mateuszem słusznie rozsławia go w Polsce.Pełno hotelików i hoteli, restauracyjek i kawiarni.Ale menu pozostawia wiele do życzenia. Cechuje go bylejakość, nie zauważyłam żadnej inicjatywy, które wyróżniałyby te miejsca. Dlatego w ogródkach jest pustawo.
Uparłam znaleźć się coś, co wyróżniłoby miejscowy pomysł na coś oryginalnego.Nic z tych rzeczy. Nawet sklepiki z pamiątkami to ta sama tandeta, którą można kupić wszędzie. Brak pomysłu!!!
Na szczęście pięknych widoków nie brakuje.Zachwycają z każdej platformy widokowej.

Popatrzcie , jak piękna jest kawiarnia, miejsce, w którym jest.Śmiałam się, ze brakuje tylko przystojnego Możejki i pięknej pani burmistrz oraz księdza Mateusza. Menu kawiarni jest jednak po prostu śmieszne.

Właściciele za to narzekają, że jest biednie, ale nie grzeszą żadną inicjatywą, która zapełniłaby ogródki i dała porządny dochód.Nawet kawa była zimna. Nie lubię takiej i na znak protestu odniosłam ją do baru.
Jedyną rekompensatą są urokliwe zakątki, godna podziwu architektura.Warto to zobaczyć, a Magda Gesler przydałaby się z całą pewnością
Przyjeżdżajcie do Sandomierza, bo warto napaść oczy pięknym zabytkowym miastem. Do zobaczenia na turystycznym szlaku.!


wtorek, 15 lipca 2014

Takie cuda tylko w Kazimierzu nad Wisłą.





                Jeśli nie byliście w Kazimierzu nad Wisłą w letni dzień, to znaczy że nie byliście nigdzie.
                Jest to przecudnej urody miasteczko pełne zabytków klasy"O". Jest tak piękne, że dech zapiera.Obejrzyjcie nie tylko ryneczek z cudownymi, kolorowymi galeryjkami i pełnej powagi galerii malarstwa. Wejdźcie do Kościoła przy Rynku, by pomyśleć i się ochłodzić.Wejdźcie na otaczające Kazimierz wzgórza , by podziwiać widoki, jakich nie ma nigdzie.Wdrapcie się na Górę Trzech Krzyży, na basztę dawnego zamczyska, w którym rezydowała piękna Esterka. Podziwiajcie kunszt dawnych budowniczych : potężnych spichlerzy nad Wisłą. Tam dopiero zobaczycie , jaką spuściznę zostawił król Kazimierz Wielki. To był władca!!
               W tę niedzielę było jak zawsze tłumnie.

Wstąpiłyśmy do naszej ulubionej kawiarni pełnej niezwykłości.Pana Łukasza nie było, ale wypiłyśmy kawę i zjadłyśmy bezglutenowe desery.Kawa pyszna, desery też.Stąd piękny widok na wille ukryte wśród zieleni i całą ulicę pełną pensjonatów, hotelików,uroczych kafejek i zaskakująco pięknych zakątków.















             Na Rynku, pełno artystów, Rynek wypełniony muzyką, tłumy.
 Uciekłyśmy stamtąd, aby udać się do zupełnego przyrodniczego cudu, Wąwozu Korzennego.

 
                    Powitała nas dorożka, która jest wyjątkową atrakcją.To zupełnie zaczarowana dorożka, zaczarowany Dorożkarz i zaczarowane , śliczne i zadbane konie.
                           Pan Mirosław jest niezwykłą postacią.
Jeśli chcecie posłuchać barwnych i miłych opowieści o Kazimierzu nad Wisłą, jedźcie z panem Mirkiem. Będziecie usatysfakcjonowani.

 Pan Mirek pozwolił Oli usiąść na koźle.Ola miała frajdę jadąc taką dorożką i z takim Woźnicą.!!

 
      W tle cudowne widoki, których w Kazimierzu mnóstwo, a właściwie to same piękno dookoła. 
    Dotarłyśmy do Wąwozu Korzennego z panem Mirkiem, który został z końmi, a my weszłyśmy do wąwozu i zaparło nam dech.
      W głębokim wąwozie półmrok.Nad nami sklepienie konarów potężnych drzew, przez które przedzierały się z trudem promienie słońca.Cisza dookoła.Nie odzywałyśmy się do siebie. Nawet Ola zamilkła. Patrzyłyśmy w niemym zachwycie na to niezwykłe piękno, które nas otaczało. Z całą pewnością można tu kręcić filmy grozy, kryminały, baśnie i inne filmy, jakie kto chce.
       Przyroda obdarowała nas hojnie w ten letni dzień!

                 Zapewniła nam mnóstwo przeżyć i wrażeń.

 Podziwiałyśmy nie tylko potężne drzewa, ale także korzenie , z których woda wypłukała glebę lessową, a drzewa dały sobie radę i stoją dumne. Ich potężne korzenie podziwiają zdumieni turyści.

 
             Urzekło nas do głębi to niezwykłe piękno.


 
       Tutaj widać, jak głęboki jest wąwóz.
       Przyjedźcie , aby to zobaczyć, bo warto.
       Życzę miłych wakacji Wszystkim.

niedziela, 6 lipca 2014

Przyszło lato barwne, słoneczne,radosne.

















                                                                          





No i przyszło barwne lato, piękne, gorące,pełne owoców,wycieczek, urlopów,wyjazdów w dalekie kraje.
Przesyłam Wam pozdrowienie z obrazami przepięknego Podlasia.