czwartek, 30 stycznia 2014

Kiedy chwytasz gwiazdy w dłonie, musisz dotknąć nieba.

                           źródło:internet
 
Nad Sanem niebo uginało się od gwiazd.Na dworze było jasno od ich blasku.


 Nawet sobie nie wyobrażałam, że niebo może się uginać od gwiazd.Miałam wrażenie , że za chwilę usiądzie nam na głowach,przygniecie nas swoim ciężarem.
   Jechaliśmy nad San. Rzeka toczyła bystro swój nurt, połyskiwała srebrzyście, szumiała i zapraszała nad swój brzeg.
Jedliśmy pyszne pierogi z barszczem w przydrożnym zajeździe. Wspominaliśmy z Sergiuszem pirożną na Arbacie. Opowiadaliśmy naszym kolegom , jak to w Moskwie było.
    Potem wysypaliśmy się  nad San, jak jabłka z koszyka. Na brzegu zbudowano olbrzymie ognisko.
   Zajęliśmy miejsca, utworzyliśmy olbrzymi krąg, bo było nas sporo. Organizatorzy uwijali się wokół nas, tworzac miłą atmosferę. Podsumowywaliśmy konferencję, dziękowaliśmy Karolowi za dostarczenie nam wielu cudownych niespodzianek: wycieczek, wieczoru tanecznego i tego uroczego wieczoru nad Sanem.
    Uroczyście zapalono ognisko.Popłynęły łemkowskie rzewne pieśni, szeroko na lasy i góry. kładły się srebrnymi nutami na San połyskujący jak tafla lustra, którą ktoś ustawia pod coraz innym kątem.
    Widziałam różne ogniska od dziecka.Uwielbiałam je, lubiłam patrzeć na płonące berwiona.
    Wielokrotnie, kiedy byliśmy dziećmi, piekliśmy kartofle , które smakowały zawsze wybornie. Do dzisiaj pamiętam ich smak.Parzyliśmy sobie dłonie i jedliśmy  je pachnące dymem ogniska.
      Karol obiecywał nam, że ziemniaki zostaną zasypane w popiele, jak tylko wygaśnie ognisko.
Jedliśmy je już nad ranem.Były pyszne.
      To ognisko było nadzwyczajne. Przygotował go nie lada mistrz. Było ogromne, płonęło równo.
                                                                       
                                                                                
 żródło:internet
źródło:internet
 

                                                                          
Jego niezwykłość polegała na tym , że zapadała się jego jakaś część, a reszta dalej płonęła równo. Snopy iskier leciały wysoko i nie gasły długo. Nie wiedziałam, które srebrne punkty są gwiazdami, a które iskrami. Niebo połączyło się z ziemią. Staliśmy wszyscy z zadartymi głowami. Ognisko płonęło, my milczeliśmy w niemym zachwycie, iskry szybowały nam nad głowami. W końcu iskry połączyły się z gwiazdami i już nic nie było wiadomo.
     Niebo splotło się z Ziemią, Ziemia objęła Niebo, kolejna część ogniska zapadła się , wyrzucajac nowe snopy iskier. I nic już nie było oczywiste.
      Hania, która stała obok, mówiła ni to do nas, ni to do siebie:
     -To jest niezwykłe, to jest piękne, to trzeba zapamiętać na zawsze .
     - Karol postarałeś się, czegoś takiego nie widziałam- Ewa była wyraźnie zadowolona.
     Sergiusz stał za mną i tak jak wszyscy chłonął tę chwilę, kolejną zjawiskową, cichą i niezwykle przejmującą.
     -Jesteś powietrzem, wodą i chlebem, jesteś gwiazdą w moich dłoniach, wszystkim jesteś...Do dzisiaj nie wiem, czy mówił to Sergiusz, czy słyszałam własne myśli, czy jedno i drugie. Wydawało mi się jednak,że słyszałam  wyraźnie jego głos.
     Dotknęłam nieba, gwiazdy sypały się do rąk. Do dzisiaj czuję ich ciepły dotyk.
                                                              
zdjęcie obrazu Josephine Wall
                                                              

2 komentarze:

  1. Przepiękne przeżycie....tylko pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tu pięknie u Ciebie..zostaję:):)

    OdpowiedzUsuń