sobota, 7 czerwca 2014

Zima , góry i pierścienie !!!!

                                                                         
Takie pierścienie na palcach udało mi się znaleźć w internecie, aby unaocznić to, co mnie kiedyś spotkało i co pamiętam do dzisiaj. Wspominam to z ogromnym rozbawieniem. Dzisiaj chyba już nikogo nie spotka nic podobnego.To były takie czasy.
    Panie nosiły na palcach złote pierścienie z ogromnymi oczkami, które wyglądały na kamienie szlachetne, ale w większości były syntetyczne. Sama miałam kilka takich, ale jakoś ich nigdy nie zakładałam, bo po prostu przeszkadzały mi i uważałam ,że nie pasują do mnie.
    Zakładano je na co dzień i na różne uroczyste okazje, a także do pracy. Panie biuralistki kuły w oczy tymi ozdobami wszystkich petentów, stukając nimi wdzięcznie o blaty biurek. Pierścienie połyskiwały w świetle biurowych jarzeniówek, kiedy pisały na maszynach różne pisemka, czasami całe elaboraty.
    Z dużym wdziękiem opowiadały o tym, od kogo je dostały, w jakich okolicznościach, itd. Opowieści te były barwne, często tajemnicze, kraszone różnymi, często pikantnymi szczegółami.
     Ja też przeżyłam przygodę, których bohaterami są   pierścienie na palcach, jak najbardziej ze złota  z syntetycznymi rubinami, szmaragdami i brylantami.
     Akcja opowieści  toczy się w pięknym miasteczku na Podhalu. Nie wymienię jego nazwy, gdyż miejsce akcji/mała knajpka/ istnieje do dzisiaj.I o dziwo barmanka jest ta sama!!!
     Był piękny zimowy wieczór .Połyskiwał sierp księżyca, było mroźno, słychać było dzwoneczki przyczepione do uprzęży koni ciągnących sanie z turystami.Cała nasza paczka zapakowała się do takich sań, a gospodarza poprosiliśmy , aby nas zawiózł do dobrej knajpki, w której moglibyśmy spędzić miło czas.
Nasza prośba została spełniona.Wylądowaliśmy w miłym czystym lokalu ,w którym było kilka stolików na stalowych nogach i krzeseł też z takimi samymi nogami. Stało to wyposażenie na kamiennej posadzce i dlatego, każdemu nowemu klientowi towarzyszył potężny rumor przesuwanych krzeseł i stolików.Ale to drobny szczegół i drobna niedogodność. W tych czasach tak było wszędzie, po prostu -siermiężnie , za to wesoło.
     Za kontuarem stała barmanka wyposażona przez naturę w wielki biust. Zamiatała tym biustem kontuar, przesuwając się wdzięcznie, raz w jedną , raz w drugą stronę.Potężny kok z utlenionych na blond włosów dopełniał reszty. Ale to nic. Na pulchnych palcach/ na każdym, kciuku też/ widniały pierścienie, ogromne, złote i z wielkimi oczkami syntetycznych kamieni.
    Na blacie stały słoje ze śledziami: w śmietanie, po japońsku/ Japończyk by się uśmiał!/oraz śledzie w oleju.
W koszykach widniały kromki chleba. Na półkach stała" wódka czysta wyborowa" i to było całe menu.
Można było zamówić bigos, ale woleliśmy nie ryzykować.
Poprosiliśmy dla każdego po porcji śledzi. Ja zamówiłam w oleju, moi koledzy w śmietanie po japońsku, zamówiliśmy chleb i po 50 ml tej słynnej czystej.
      Po chwili oniemieliśmy!!!
Pani zakasała rękawy i ręką z tymi pierścieniami na palcach wybierała ze słoja śledzie razem z cebulką i tą śmietaną.Porcjami nakładała na talerzyki.Potem po tej śmietanie, zanurzyła ręce w słoju ze śledziami w oleju. Nabrała zgrabnie do garści śledzie i ułożyła je na talerzu.
     Z pierścieni ściekały po kolei: śmietana, a  potem olej. Pani wyjęła spod kontuaru ścierę i wytarła ręce. Zdjęła pierścienie i po kolei wycierała je, wkładając z powrotem na palce.
     Oglądaliśmy ten spektakl w dzikim zachwycie i osłupieniu. Zapanowała cisza. Wszystkie oczy skierowaliśmy na panią barmankę. Po chwili spojrzała na nas zdziwiona i krzyknęła:"no już!!!, zabierać to!!!
Moi koledzy rzucili się po talerzyki. Poprosili o następne kielichy po 100 ml  czystej wyborowej. Inaczej nie można było!!
Śledzie były naprawdę smaczne.Popiliśmy sowicie. Nikt się nie rozchorował. Popłakaliśmy się ze śmiechu.
Takiego spektaklu nie zobaczyliśmy nigdzie.Jestem ogromnie wdzięczna pani barmance za dostarczenie nam niebywałego przeżycia estetycznego.
       Ostatnio odwiedziłam ten sam lokal.Zmienił się nie do poznania. Jest elegancki,ma rozszerzone nieco menu, ale barmanka jest ta sama.Jedynie na palcach ma nieco mniej pierścieni i śledzie ze słoja nabiera specjalną łyżką. Jadłam je, są bardzo smaczne.
Pozdrawiam wszystkich barmanów w Polsce!!!
                                                               
To zdjęcie przyda się dla ochłody w skwarne dni!!
Fot: internet



1 komentarz:

  1. No niesłychane! w dzisiejszych czasach chyba by to nie przeszło! hi hi hi a te pierścienie! może nie ma juz tyle , bo palce bolą od ciężaru? Ale najważniejsze, że śledzie były dobre! i są do dziś!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń